612. CAUDALIE - PIELĘGNACJA CIAŁA

Są kosmetyki, które kupujemy i od początku jesteśmy niezadowoleni. Są też takie, które pojawiają się w naszych łazienkach i od razu potrafią skraść nasze serce. Kosmetyki marki Caudalie zdecydowanie zaliczają się do tych drugich. To już trzecia recenzja tych cudeniek na blogu, a ja mam wrażenie, że cały czas zaskakują mnie jakością, zapachem i skutecznością. Dziś opowiem Wam odrobinę o nawilżającym balsamie do ciała oraz peelingu z pestek winogron. Musicie wiedzieć, że firma Caudalie jest przeciwna testowaniu swoich produktów na zwierzętach, a jak dla mnie to jedna z ważniejszych i jednocześnie radośniejszych informacji! Mam nadzieję, że dla Was to tak samo ważne!
 



Pojemność: 150 g
Cena: ok. 100 zł

Kiedy tylko odkręciłam pojemniczek uderzył mnie naprawdę mocny zapach. Długo próbowałam go rozszyfrować, ale nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Jest bardzo orzeźwiający, trochę cytrusowy, a trochę perfumowany. Na pewno dość specyficzny, ale myślę, że każdej z Was przypadnie do gustu. Został wyprodukowany na bazie pestek z winogron a także sześciu olejków. Wiecie co to znaczy? Pestki stworzyły gruboziarnisty scrub, natomiast olejki stają się świetną bazą do wygładzenia naszego ciała. Już po pierwszym zastosowaniu widać, że skóra jest gładka, jedwabista i delikatna. Jeśli lubicie peelingi to powinnyście poznać właśnie ten. Co więcej, produkt wykorzystywany jest także w profesjonalnych zabiegach Spa Vinotherapie, co sprawia, że kosmetyk można uznać za "fachowy". 99% składników jest pochodzenia roślinnego, a więc każda z nas, która lubi naturalne kosmetyki będzie z niego zadowolona. Konsystencja scrubu jest bardzo gęsta, prawie zbita, a oleje pozwalają bez problemu nałożyć i rozprowadzić po skórze. Co prawda jest to spory wydatek, ale nie odmówię sobie tej przyjemności i na pewno go zamówię, kiedy w opakowaniu zauważę dno.



Pojemność: 250 ml
Cena: ok. 70 zł

Wszelkiego rodzaju mazidełka do ciała są dla mnie w cenie. Mam jednak kilka zasad, których się trzymam przy wyborze tego najlepszego. Przede wszystkim nie może się kleić po nałożeniu i musi bardzo szybko się wchłaniać. Chodzi po prostu o to, że po kąpieli zazwyczaj albo wskakuję do łóżka, albo ubieram ciuchy do wyjścia. Nie mogę więc mieć lepiących od balsamu nóg. Balsam od Caudalie prawdzi sie tutaj idealnie. Dlaczego? Ponieważ wchłania się w ekspresowym tempie, jednocześnie pozostawiając ciało nawilżone i pięknie błyszczące. Ginko biloba pobudza mikrokrążenie, dzięki czemu od razu czuję się lepiej. Po kilku zastosowaniach zauważycie zmiękczenie i ujędrnienie się skóry, a także jej miękkość i sprężystość. Lubię ten kosmetyk także za konsystencję. Nie jest zbyt wodnista, to raczej coś na zasadzie musu, który otula nasze ciało. Relaks z tym balsamem macie zapewniony. Co więcej jest zamknięty w buteleczce z pompką, co dodatkowo sprawia, że jego aplikacja i odmierzenie odpowiedniej ilości stają się niezwykle łatwe!