293. Kosmetyczni ulubieńcy maja

Bardzo rzadko pokazuję na moim blogu kosmetyki - chociaż tak naprawdę są mi bardzo bliskie. Mam naprawdę dużo kosmetyków, które kupuję od dłuższego czasu i używam z wielką chęcią. Na moim facebooku często dzielę się z Wami nowinkami kosmetycznymi, które odkryłam, albo pytam Was o opinię dotyczącą danego kosmetyku. Dziś ja pokażę Wam listę  moich ulubieńców, których w maju używałam najchętniej. Niektórych już znacie z bloga czy fanpage, niektóre są całkiem nowe. 
 


 Seria So Pretty! marki Soraya  urzekła mnie najpierw wyglądem opakowań, później zapachem, a teraz mam pół szafki tych produktów, bo ich działanie jest fenomenalne. Moim ulubieńcem miesiąca okazał się peeling orzechowo - morelowy. Doskonale oczyszcza skórę i delikatnie ją złuszcza. Po użyciu twarz pięknie pachnie jeszcze przez jakiś czas. Używam go dwa razy w tygodniu i jestem bardzo zadowolona co może potwierdzić czwarta tubka tego peelingu, aktualnie używam tylko tego!


 Nie znoszę fluidów. Są klejące, nie pozwalają skórze oddychać. Zawsze od nich stronię i praktycznie nigdy nie kupuję. Miałam tylko jeden awaryjny na wszelki wypadek. Jakiś czas temu wygrałam konkurs i otrzymałam ten oto fluid matująco rozświetlający od Lirene. Nie byłam przekonana, ale wypróbowałam, bo gdyby nie przypadł mi do gustu oddałabym go mamie lub koleżance. Okazał się strzałem w 10! Zapach trochę mnie odstrasza, bo czuję w nim alkohol, ale efekt jaki tworzy na mojej twarzy jest świetny. No i nadaje się do cery tłustej, bo bardzo ładnie matuje. Wielkie brawa! To moja pierwsza butelka, ale na pewno nie ostatnia.

 O balsamach perfumowanych pisałam ostatnio na facebooku. Ja wolę raczej balsamy, które pachną kwiatami, owocami (szczególnie kokosem), więc wolę standardowe balsamy, a nie te perfumowane. Kiedyś dostałam perfumy by Halle Berry i zapach bardzo mi się spodobał. Był jednak odrobinę za mocny, więc wypróbowałam niedawno ten oto balsam. Jeśli się wahacie to od razu mówię, że nie warto i lepiej już iść do drogerii i zakupić swój ulubiony. Na skórze zapach utrzymuje się bardzo długo, szybko się wchłania, więc świetnie sprawdził się w upalne, majowe dni!

 Jeśli już jesteśmy przy temacie upałów to mam dla Was jeszcze jeden kosmetyk, który może się przydać w taką pogodę. Aloesowy żel uratował mnie, gdy spiekłam sobie ręce, otarłam nogę i kiedy po depilacji moje nogi robiły się całe podrażnione. Kiedy jest ciepło warto jest mieć go pod ręką, bo naprawdę może zdziałać cuda!

 To jest chyba moje odkrycie miesiąca. Płyn micelarny z tańczącymi drobinkami firmy Lirene. Gdyby nie konkurs, o którym już wspominałam to na pewno nie sięgnęłabym po kosmetyki tej marki. I pewnie potem bym żałowała. Niesamowicie dokładnie oczyszcza skórę twarzy, jest delikatny i pachnący. Drobinki się rozpuszczają i pięknie nawilżają twarz. Jeśli jeszcze nie próbowaliście to gorąco polecam - dla mnie największy hit jaki do tej pory znalazłam!

 Jeśli rozmawiamy o oczyszczaniu twarzy to w maju moja cera potrzebowała szczególnego oczyszczenia. W tym miesiącu nie dość, że pogoda płatała nam figle, było bardzo gorąco, ale też bardzo zimno to jeszcze przez dwa tygodnie trwały w Zielonej Górze Bachanalia. Mnóstwo ludzi, tłok na koncertach i na imprezach towarzyszących, więc moja twarz potrzebowała szczególnej uwagi. Trzy razy w tygodniu myłam twarz tą oto pianką antybakteryjną Floslek. Prawdziwe wybawienie, jeśli nasza skóra potrzebuje oczyszczenia. Dodatkowo pianka ma wspaniałą, kremową konsystencję, pachnie jak mydło i jest bardzo delikatna. Polecam!

 Na ostatnim spotkaniu blogerek otrzymałyśmy od firmy LaRosa cienie mineralne. Nigdy wcześniej nie używałam takich cieni i bardzo czekałam, aż będę mogła je wypróbować. Cena niestety wysoka, ale cienie są bardzo wydajne i chyba do końca roku nie uda mi się zużyć całego opakowania. Jeśli jeszcze nie miałyście okazji wypróbować, to warto. Można je aplikować na sucho i na mokro, nie osypują się z oka i nie zbierają się w jednym miejscu na powiece. 

Ostatnia perełka kosmetyczna to korektor antybakteryjny pierre rene. Kupiłam go całkowicie przez przypadek, ponieważ w drogerii nie było niczego, co pasowałoby do mojej karnacji i ten był najbardziej zbliżony do mojego odcienia. Wzięłam więc na próbę i okazał się naprawdę dobry. Dodatkowo pomaga niwelować niedoskonałości i nasza skóra wygląda o niebo lepiej. Czasami tkie przypadki wychodzą na dobre.


Chciałabym dzielić się z Wami takimi moimi ulubieńcami miesiąca, dlatego myślę, że ten cykl pozostanie na moim blogu na stałe :)