772. IDEALNA KANDYDATKA NA ŻONĘ
Wiele razy słyszałam, że jestem idealną kandydatką na żonę. Że z takimi jak ja faceci się nie umawiają, tylko biorą ślub. Było to dla mnie nieco smutne, bo klasyfikowało mnie do kategorii "nudna kura domowa". Świetnie gotujesz, dokładnie sprzątasz, umiesz zrobić pranie i dobre wrażenie. Jak facet się wyszaleje to będziesz dla niego idealną partią. Problem był w tym, że ja... ja chciałam być tą dziewczyną, z którą ktoś się wyszaleje. Chciałam chodzić na imprezy do białego rana. Chciałam wyjeżdżać w spontaniczne podróże. Chciałam mieć ekstrawaganckie tatuaże i kolczyk (nie tylko) w wardze. Chciałam skakać ze spadochronem, spać nago na plaży i jeździć motocyklem.
I wtedy pojawił się on. Człowiek, który wiedział, że boję się wody i postanowił zapisać mnie na kurs pływania. Mężczyzna, który zabrał mnie w walentynki na kebaba, którego mogłam popijać zimnym piwem. Facet, który wziął mnie na narty mimo tego, że nie potrafiłam postawić nogi w tych przedziwnych butach. Ktoś, kto wieczorem dotyka mnie tak lekko, jakbym była ze szkła, a w nocy chrapie tak głośno, jakby był niedźwiedziem. Mogę iść z nim na imprezę z muzyką techno i spacerować za rękę w parku do ćwierkania ptaków. Pozwolił mi na bycie niegrzeczną dziewczyną, szaloną kochanką, poukładaną narzeczoną. Spełnił każdą moją zachciankę, a ja postanowiłam, że chcę prać jego skarpetki do końca życia!
Kiedy spełnił moje marzenie o tym, bym mogła się wyszaleć razem z nim, ja już nie chciałam się z nim umawiać, tylko po prostu wziąć ślub. Już za miesiąc, w towarzystwie najbliższych powiemy sobie tak.
JESTEM SZCZĘŚLIWA.